Powstanie Warszawskie – sierpień i wrzesień 1944 r.
Natychmiast po wybuchu Powstania przy ul. Gdańskiej 2 został uruchomiony punkt sanitarny. Sanitariuszki były na miejscu, bo powstanie na Żoliborzu wybuchło 2 godziny wcześniej, niż planowano, tj. już o godz. 15:00. Dr Łydkowski, mieszkający przy Gdańskiej 2 na klatce X, prowadził „szpitalik”, gdzie wykonał kilka operacji rannych powstańców, m.in. strzelca Tadeusza Herbsta ps. „Kajtek” (bez znieczulenia!). Zaraz po tym ożenił się on, a ślubu udzielił ks. Trószyński. Niestety w niedługim czasie „Kajtek” zmarł. Punkt sanitarny mieścił się w piwnicach, między trzecim a czwartym podwórzem i działał do końca Powstania. W międzyczasie chirurg dr Łydkowski został przeniesiony na ul. Krechowiecką do szpitala polowego. Do szpitala nr 100 (Zmartwychwstanek) przeszła także Kazimiera Gajl zaraz na początku Powstania. Po jego zbombardowaniu przeniosła się do szpitala na pl. Wilsona, a później na ul. Krechowiecką. Tu ciekawostka: pod koniec Powstania na teren szpitala przy Krechowieckiej dostali się Ukraińcy i zbiry gen. O. Dirlewangera w celu zabicia wszystkich rannych i personelu. Uratowała ich jednostka Wermachtu, która jednocześnie znalazła się w tym rejonie.
Powstańcy ze zgrupowania „Żubr” po powrocie z Kampinosu obsadzili Szkołę Pożarniczą, bowiem do 8–9 sierpnia rejon ten był ziemią niczyją. Wykopano wtedy głęboki rów łączący nasze bloki ze Szkołą Pożarniczą, gdzie później, od połowy sierpnia, znajdował się sztab zgrupowania „Żubr” obwodu „Żywiciel”. Jedna kompania „Żubra” była przy ul. Gdańskiej 2. W jej skład wchodziło wielu powstańców z pobliskich spółdzielni, np. młodociany żołnierz Mirosław Kunikowski ps. „Mirek”, „Sokół”.
Niemcy ulokowali się głównie w budynkach Szkoły Gazowej i często wyprawiali się na rekonesans w rejon naszych budynków.
W czasie Powstania brakowało żywności, a szczególnie tłuszczów. Stąd wyprawy mieszkańców Gdańskiej 2 do olejarni, która była w posiadaniu powstańców, ale pod obstrzałem niemieckim. Raz po olej wybrała się 13-letnia Marysia Kutzner „Isia” z Szarych Szeregów z dwoma metalowymi bańkami. Wracając, została ostrzelana tak intensywnie, że obie bańki zostały przedziurawione i niewiele oleju w nich zostało. Szczęśliwie kule ją ominęły. W okresie od września olejarnią „opiekowała się” kompania por. J. Terczyńskiego ps. „Starża”.
Były też bardzo niebezpieczne wyprawy po warzywa i owoce do ogródków działkowych na dolnym Marymoncie. Jedna z lokatorek kl. II, wdowa p. Malicka, znała b. wysokiego rangą oficera niemieckiego, który stacjonował wraz z dużą grupą niemieckich żołnierzy w Szkole Gazowej. Oficer ten kwaterował u p. Malickiej w czasie okupacji. Załatwiał on, w czasie Powstania, od czasu do czasu na ok. 1–2 godziny przerwanie ognia. Wtedy p. Malicka z białą flagą i dziećmi udawała się na względnie bezpieczną „wycieczkę” po owoce i jarzyny na Marymont. Ów oficer stał w rejonie ul. Gdańskiej 4 i kościoła i gwizdkiem dawał znak na powrót do naszych bloków. P. Malicka została aresztowana przez powstańców, ale później zwolniona. Trzeba podkreślić, że pozwalała ona chować się w swoim mieszkaniu w czasie łapanki na naszym osiedlu. Tenże oficer niemiecki uratował z łapanek na placu Inwalidów p. Annę Wiśniewską.
W wydarzeniach powstańczych widoczny był również „udział” dzieci. Obserwowały one przez szpary w dachu ruchy wojsk, opiekowały się lżej rannymi, a nawet posunęły się do bardzo niebezpiecznej zabawy. Mianowicie z pracowni krawieckiej wyniosły manekiny, ubrały je w powstańcze „stroje” i wystawiły w oknach na ostrzał niemiecki. Zanosiły również jedzenie dla żołnierzy „Żubra” ulokowanych w budynku straży pożarnej. W czasie Powstania na podwórkach Gdańskiej 2 były dwie studnie, z których ludzie mogli nabierać wodę. Odbywało się to, mimo że były one chronione wałami, tylko w nocy, bowiem Niemcy stale ostrzeliwali nasze podwórka i budynki. Życie lokatorów koncentrowało się w piwnicach – nikt nie przebywał w mieszkaniach.
Niestety, było dużo zabitych, zarówno powstańców, jak i naszych lokatorów. Chowano ich przy asyście ks. Z. Trószyńskiego lub ks. Miki na naszych podwórkach (po wojnie wszystkie zwłoki ekshumowano). Ze względu na fakt, że tylko pierwsze podwórko było dobrze osłonięte, w jego rogu przy klatce IV wybudowano ołtarz, przy którym odprawiano msze. Posługę duszpasterską sprawował również (dla ewangelików) pastor, strzelec Zygmunt Kuźwa, ps. „Pleban” (amunicyjny kpr. Bogdana Bogdańskiego ps. „Walery”). Pastor zginął tuż przed końcem Powstania. Ksiądz Trószyński, w obszarpanej sutannie, bardzo często przebywał na terenie naszego osiedla (udzielał także w piwnicach ślubów) i niestety, został ciężko ranny (tętnica i miękkie tkanki). Ratowała go p. Danuta Gajl; w trakcie transportu rannego księdza do szpitala przy ul. Krechowieckiej tuż obok nich, upadł pocisk artyleryjski, który jednak na szczęście nie eksplodował.
W czasie walk na Marymoncie z 5-osobowego patrolu II kompanii „Żubra” dwie sanitariuszki zostały ranne, a jedna zabita. Wtedy Danuta Gajl i jej przyboczna M. Radomska (później profesor wyższej uczelni w Rzeszowie) zastąpiły niezdolne do działania sanitariuszki. Później obie wróciły na Gdańską 2. Przez ostatnie 2 tygodnie Powstania „kwatera” sanitariuszek była w lokalu nr 50 należącym do pp. Cisków, pracowała ona jednak w niepełnym zakresie (brak lekarza).
W pierwszych dniach września rozpoczęła się eksterminacja ludności w rejonie ul. J. Chryzostoma Paska przez oddziały z brygady generała Oskara Dirlewangera. Ludzi masowo mordowano tak z ul. Bieniewickiej, jak i z Paska i Marii Kazimiery oraz z budynku, który stał w obecnym Parku Kaskada (w miejscu tym jest wstrząsający monument).
14 i 15 września miał miejsce zmasowany atak na nasze domy od strony Marymontu; został on odparty przez oddziały „Żubra” z ul. Bieniewickiej. Pojawiło się bezpośrednie zagrożenie dla ludności, która chroniła się w piwnicach ul. Gdańskiej 2. Ostatni trzej powstańcy wbiegli na I i II piętro klatki I i mając dużo amunicji, intensywnie ostrzeliwali nacierających Niemców, nie dopuszczając do zajęcia budynku. Uratowało to z pewnością życie wielu ludziom, bo Niemcy i Ukraińcy odstąpili od szturmu i już go nie ponowili. Powstańcami tymi byli plut. pchor. Jan Ogulewicz ps. „Boy”, kpr. pchor. Jerzy Harland ps. „Obwieś” i kpr. Bogdan Bogdański ps. „Walery”. We wrześniu zdarzył się także tragiczny wypadek: od strony ul. Potockiej nadjechał czołg, a w narożniku naszego domu Armia Krajowa miała stanowisko przeciwpancerne. Czołg strzelił pierwszy i cała obsługa zginęła.
Były też pomyłki lotnictwa niemieckiego, które zbombardowało własne pozycje na ul. Bieniewickiej; strzelcy „Żubra” zabili wtedy wielu Niemców uciekających spod bomb. W czasie Powstania były też zrzuty alianckie. Jeden z nich wpadł do mieszkania na X klatce. Pojemnik zabrali powstańcy.
Również we wrześniu w ścianę lokalu nr 5uderzył pocisk artyleryjski z tzw. szafy (duży kaliber) i w znacznym stopniu zniszczył mieszkanie. Przebywająca w nim ciotka p. M. Gołębiewskiej‑Czarneckiej postradała zmysły i później, wychodząc z piwnicy pałacyku położonego u zbiegu ulic Bieniewickiej i Potockiej, została przez Niemców zastrzelona.
Po 15 września, spodziewając się dalszych ataków i rozstrzeliwań (takich jak w rejonie ul. Paska i ul. Marii Kazimiery), większość lokatorów opuściła budynek i wyszła z Warszawy. Pozostali jedynie ludzie starzy i ranni – wszyscy w piwnicach. Opiekowała się nimi m.in. Danuta Gajl ps. „Danka”, kwestując po ludziach i zbierając żywność umożliwiającą przeżycie.
29 września, jak podaje literatura opisująca Powstanie, nasze budynki zostały ciężko ostrzelane przez artylerię i czołgi niemieckie. Zniszczenia oceniono na więcej niż 50%. W tym dniu por. J. Terczyński ps. „Starża” polecił ludziom opuścić budynek przy ul. Gdańskiej 2 i udać się w kierunku centrum Żoliborza. Należało jednak uważać na niemieckich snajperów, którzy nadal ostrzeliwali uciekających mieszkańców. Jako ostatnie opuściły zniszczony i palący się budynek naszej Spółdzielni Danuta Gajl i Anna Wiśniewska z ranną siostrą Janiną wraz z pozostającymi w budynku mieszkańcami. Matka, Maria Wiśniewska, zginęła na terenie naszego osiedla 29 września. Nasz budynek stał się tylko punktem geograficznym na planie miasta. W tym samym czasie szpital z ul. Krechowieckiej został (wraz z personelem) ewakuowany do Tworek (Niemcy zabili przedtem wszystkich umysłowo chorych).
Zniszczenia wojenne – elewacja od strony ul. Potockiej (listopad 1945 r.)
Fragment z publikacji „80 lat Spółdzielni Budowlano-Mieszkaniowej S.U.P. 1929-2009”
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------